środa, 8 września 2010

szał bez pał

lubię mężczyzn. Przebywać wśród nich, dyskutować, żartować i mieć. Gdybym mogła urodzić się jeszcze raz zaszczycona możliwością dokonania wyboru, czy w ponownym życiu stąpać mam na silnych męskich nogach, czy zgrabnych kobiecych, bez zastanowienia biorę te owłosione.
Ogółem napomknę tylko, że facet nie ma obowiązku ich regularnego golenia (tak jak i rąk i bikini i pach i brwi i wybielania odbytu...). Nawet to, iż nie otrzymuje co miesiąc krwawego bonusa z załączonymi bólami wszystkiego, oraz że nie ma opcji na rozszarpywanie dziurki przez wielkiego kurczaka (potocznie akt zwany porodem, ale chciałam obrazowo), to nawet nie to...
charakter. Wznosząc się na wyżyny swego uwielbienia dla płci przeciwnej, mężczyźni sterują. Oni budują, my pomieszkujemy. Nie ma żadnej Pani Bozi, jest Pan. A tabunom chłopaków co się z poświęcenia dla świata wieszali na krzyżach, panny ewentualnie wycierały z czoła pot.
Już w przedszkolu podczas wystawianych jasełek, byłam podwkurwiona, kiedy grałam matkę boską, a wszystkie dary składano na ręce kolegi- józefa. Mnie gratulowano tylko, że dziarsko urodziłam fantastycznego chłopca. To zła rola była. za długą musiałam wciągnąć na siebie sukienkę, jako maria (i wtedy już nie taka boska).
Nie przypominam sobie nawet imienia żadnej lwicy z 'króla lwa', same simby i mufasy porządziły.
Ale nie obciążam winą facetów (good for you). Grunt to umeblować swoje życie i zasiąść w najwygodniejszym fotelu. Od czasu do czasu zmieniać obicie i siedzieć zamiast truć dupę kobicie. I tak postępują mężczyźni. A one? Panie chodzą i gdaczą (nawiązanie do wyżej wspomnianego, wyskakującego kurczaka...). Zresztą, nie miałam na celu (nie?) ujmowania zalet kobietom, łatwo się w tym rozpędzić, wróć. Chodzi o mężczyzn. Tych przeze mnie uwielbianych. Lojalnych, silnych, wrażliwych, bystrych, interesujących (tacy istnieją, tylko nie chciej ich do końca poznawać, bo przestaną.) Dzisiaj jestem bezpłciowa, byle jaka i nie oceniam ludzi po zawartości gaci, a całej reszty. Tak się ze sobą umówiłam. Kolokwialnie olewam regres, istnieje tylko dziś i wszystko co potem, nie będę się nad przeszłością tu rozwodzić, zbyt. Po prostu kiedyś biegałam z chłopakami na boisko palić szlugi, pluć pod ławkę i chwytać nowe bluzgi, a teraz coraz rzadziej to wychodzi. Minęło parę lat i spontaniczne ustawki się posegregowały. Są takie gdzie panowie decydują, że 'zabieramy dziewczyny', ale wtedy się chodzi w parach pod rękę, już nie pluć (chyba, że w kondona). Druga możliwość, to ustawka nie z , a na dziewczyny. Jedni się bawią bez granic, inni 'tylko patrzą i tylko flirtują'. I wreszcie spotkanie, do którego zmierzam, to dziewczyńskie, ofkors.
(głęboki oddech i...) Nie miałam okazji uczestniczyć w wielu wieczorach ,' szał bez pał', o nie. Poszukując jednak wrażeń (coo?) … inaczej, nudząc się bez planów na sobotni wieczór, nagięłam swe upodobania. Znalazłam się pośrodku kilku postaci, iście kobiecych. Pięknych, szczupłych, seksownych. Kilka godzin upłynęło na aktywnym rozmawianiu. Oczywiście przewinęło się bardzo, bardzo wiele tematów. A między innymi; kocham swojego mężczyznę/ wkurwiają mnie mężczyźni, mam ich dość/ marzę o takim mężczyźnie, który... / nie lubię kiedy mężczyzna.../ a mój robi to, a mój tamto, a kiedyś to było tak, a teraz inaczej, a co będzie...<rzyg>
Gadanie o nowościach filmowych/ polityce/ obrazach clouda moneta/ nowinkach architektonicznych w mieście, niekoniecznie, ok, rozumiem. Ale, żeby ani słowa o lejdi gadze, nic o
fluorescencyjnych kredkach do oczu z sephory, miejscówkach z niedrogim lecz pysznym żarciem albo wschodzącym w tv reality..? nie? a co ja wykupiłam abonament z rozmowami o mężczyznach gratis?! I tak wyrwało się dziewczę z domostwa, by zaczerpnąć świeżego powietrza, poczuć zapach obcych, niż swego faceta skarpet. Każda z ów obecnych otrzymała niezbędnik, pakiet informacji o nałożnym koleżanki (tej z lewej i tej z prawej i co siedzi vis a vis). Z wrażenia mi cyce opadły na podłogę, a że siedziałam na niewysokiej pufie, roztrzaskały się o posadzkę i już można było zacząć płakać nad rozlanym mlekiem. Pokój napełniał się białą cieczą po kostki, sufit się kurczył. Zaglądnęłam za szafę, pod zlew, wannę, w poszukiwaniu ratunku. Panny wylewały mleko wiadrami przez okno, przechodnie unosili ręce w górę, dziękując panu bogu za darmowe mleko, zesłane z nieba, co się chwali w kryzysie. Zaaferowane kobiety szarpały się z potężną kałużą rzucając luźno pod nosem, jak lubią być całowane w szyjkę, albo że podoba się u faceta jak ma większy palec na stopie obok kciuka... Spontanicznie zawinęłam się w firankę (co będzie, to będzie), czekam i nic, to skaczę. Unosiłam się w wolnej przestrzeni przez bliżej nieokreśloną chwilę, kątem oka obserwując jak młode kobiety walczą w mleku (kto zgadnie o co , ten dostanie milkywaya), jakieś dzieciaki wymiotują, bo mają nietolerancję laktozy, a kilka kotów żre z kałuży na zapas. Wreszcie grunt pod stopami. Wkroczyłam z impetem przez zamknięte okno, do mieszkania na dwunastym piętrze. Oooo tak, jest wysoko! Zaglądam to tu ,to tam badawczo i już wiem. Jestem u siebie (lecz nie u mnie). Siedzi kilku gości, wyrywają sobie mp3 z ręki, bo każdy ma jakiś utwór odkryty na nowo. Ukradkiem zmierzam do kuchni, lodówa jest, zimne piwo jest, no to chlapnę sobie, potem ogarnę sytuację.
no..to pohytałam. Obudziłam się rano, nie wiedząc jeszcze gdzie, ale powoli kojarząc z kim (z kim basinger?!). Na podłodze kiepy, papierki, frytki z ketchupem, monety, płyty, gazety...
Uśmiecham się do swojego kaca... ach jak swojsko, naturalnie, a jakie obrazy wspominkowe przewijają się przez przyjemnie obolałą głowę. Mężczyźni unoszą leniwie swe członki; ręce i nogi w nieobowiązkowej kolejności. Podnoszą się z wszelakich kanap i sof, śmieją się od rana, przybijają piątki. Wciągają jajecznicę i rozchodzą się do swych domów. Byt kawalerski aka singielski, czy zaawansowany związek ; dobrze jest pożyć, pobyć, pomówić z kimś innym, o czymś innym niż twój luby, o twym lubym, z twoim lubym. kiedy już się widzim w iście żeńskim gronie, to pozwól sobie (albo mi!!) od Niego odetchnąć. ucz się od swojego mistrza Kobieto. Twój mężczyzna to potrafi. amen.

1 komentarz: