poniedziałek, 7 stycznia 2013

tonie kac

bywają takie dni, kiedy choćbyś bardzo chciał cokolwiek chcieć, to przy wszelkich staraniach w głowie wiruje głównie 'ja pierdolę' (pieprzony kolokwializm oddaje ekspresję). Mógłbyś wtedy chociaż przeczytać jakąś książkę, ale koniecznie taką, którą wszyscy czytali, w razie gdyby ktoś pytał czy ją czytałeś, abyś mógł odpowiedzieć, no pewnie że czytałem. Ale i to się nie udaje, bo nawet przed oczami tylko puentylizuje się powietrze. Może ten stan to zespół objawów dnia poprzedniego albo się nie wyspałeś lub załapałeś wira. albo po prostu nie chce Ci się wysilać, rozmawiać, spacerować, sprawy załatwiać... pragniesz leżeć i (nie) pachnieć. Sufitować, np. grzebiąc między palcami u stóp, lub gapić się w monitor i jeść orzeszki. Albo zawiesić swoją koncentrację na pająku, co spaceruje od lewego dolnego rogu ściany, do prawego i z powrotem. 'Marnujesz czas' , krzyczy wtedy ambicja. Wiadomo, gdybym oglądała stado pajonów na discovery channel, przez dwie godziny, trenowałabym intelekt i zdobywała (nie)zbędną wiedzę, a tak to jedynie trwonię bezcenny czas...
chyba to nie osobiste aspiracje.  ktoś stara się poganiać , wyznaczać tempo (a ja, jak ta biedna owca, co podąża za ślepym baranem..). jemu się strasznie pali dupa, a mi szluga.
..no bo kogo mam przepraszać za chwile nieróbstwa, lenistwa, szanownego opierdalania, które lubię od czasu do czasu, a przy którym obwiniam się i biję w pierś? Walczę ze swoim wewnętrznym kulawym rycerzykiem, zamiast popuścić mu pasa. Niechaj się dziś swobodnie onanizuję bezruchem i ciszą i niechaj nikt mi nie wmawia, że to wykroczenie.
On jest ogromnie zaradny, bo ciągle coś robi.
znaczy, że jest  inteligentny nie do opisania, bo milczy?
A kiedy tak nic nie mówi, tylko przeczesuje palcami brodę, albo podpiera ścianę dziewczyny wilgotnieją, mężczyźni darzą respektem. tak. wtedy sprawiasz wrażenie intelektualisty.
połamane pozy, wyuczone gesty, nieco...
dopóki jest możliwość robienia to czego się chcę, spontanicznie, nie miej pretensji, tylko sam idź pomarnuj trochę swojego czasu i zobacz jak przyjemnie jest dziś nie myśleć. Podaruj sobie tę chwilę ulotną, zapomnij o zapędach, które co dzień ubierają cię w lęki.
gonisz tak na siłę,a zanim się zorientujesz, że jesteś bliski mety zwalą się na twą głowę zabójcze komety, tfu, rolety. lub cię potną monstrualne żylety! nie pokochają żadne kobiety (przepraszam, musiałam niestety)! Już sobie obiecuję, że się zabiorę do pracy. Od jutra. A dziś nie przeczytam żadnej książki, nie zasiądę na widowni teatru, nie stworzę nowego wyśmienitego przepisu kulinarnego, nie zarobię ani złotówki i z nikim nie utnę small talku. Popracuję nad układami z własnym rycerzykiem, który mieszka w środku , we mnie. i podam mu rękę na zgodę. chociaż nie, nie. klepnę go żwawo po plecach ; 'today only relaks man'!'

środa, 21 września 2011

hulaj dupa piekła nie ma


Niezależnie od indywidualnych intencji poszczególnych jednostek, ludzkość z pokolenia na pokolenie przewartościowuje istotę człowieczeństwa. Wcześniej, przypuśćmy, że podczas młodzieńczych lat, umownych naszych rodziców, matka samotnie wychowująca dziecko było swoistym wyrzutkiem, nie rzadko szykanowanym przez swoich sąsiadów. Dziś samotna kobieta z dzieckiem to sytuacja normalna, powszechnie akceptowana, żeby nie rzec, oczywista. Podobnie jak rozwodnicy, normalne. Pojęcie jak stara panna czy kawaler w zasadzie nie funkcjonuje. Jakby się nad tym mocniej zastanowić, to świadectwo tego, iż podczas powiedzmy dekady, wartości jak miłość, zaufanie, wierność dewaluowały. Co będzie następne i czy dla umownych naszych dzieci oczywista będzie bigamia?
Dzisiejszych młodych ludzi można podzielić na tych, którzy niczym uczuciowy niekończący się szlak zamarzniętego oceanu brną przez życie, usilnie walcząc o sukcesy w pracy, budowanie lub kształtowanie kariery zawodowej, przy okazji przeżywając drobne miłostki, w zasadzie krótkotrwałe romanse .. albo na tych, którzy wciąż poszukują miłości i choć znajdują nadal nie przestają jej szukać. Szybkie samochody, szybkie żarcie, szybki internet, szybkie związki - krótkie odcinki seriali zamiast pełnometrażowych filmów. Leniwe mózgi i gesty, leniwa emocjonalność, leniwe wszystko oprócz żeńskich pierogów. Dziewczęta sypią się pokątnie, licząc po cichu, iż uciułają sobie miłosny związek albo przynajmniej podniosą towarzyski status. Potem piszczą zawsze zaskoczone, że ich osprzętowana zdobycz niemal biodegradowała się bez choćby grzecznościowego pardonne.No życie, po prostu niewiasta znowu trafiła na gościa, którego kutas jest jak sofa, na której siedziało o pare osób za dużo. I niech mu nie próbuje wciskać siebie pod postacią nowej narzuty. Facet ją owszem szanuje i docenia ale romantyzm zostawia dla siebie sam na sam, w gwieździstą noc. A tego wieczoru w programie mnóstwo, opór gwiazd. Świecą biustami, wszystkie szczupłe, choć i jest złapać za co. Porno, duszno, tak jak lubi. Oczywiście, że to nie zdrada, to fantazja tylko (marzy o niej ale przecież jej w rzeczywistości nie spotka, nie?). Podwójna (M)oralność, akceptacja żeńskiej strony - mężczyzna zadowolony. Kobiece tygodniki rozpisują się na temat zdrad. Radzą kobietom jak przetrwać trudny czas po zdradzie, jak wybaczyć, jak z tym żyć. W ten sposób nawet przeciętna gospodyni domowa oswajana jest z tematem. Tytuły brzmią dyplomatycznie ale przekaz ten sam – 'powinnaś być gotowa na jego luz, kiedy on ma chęć na czyjś śluz'. Kobieca podświadomość na zapas przygotowuje się do ów ceremonii (macanki-przeprosiny-obiecanki). Zdradzają zarówno panowie jak i panie, bywa iż także wtedy gdy w związku jest dobrze. i nawet nie chodzi o samą czynność, seks, lecz raczej zdobywanie, czy próżne zaspakajanie własnego ego .. ładowanie emocjonalnych akumulatorów , wciąż w poszukiwaniu lepszego. Czyżby nasze pokolenie dochodziło do etapu, w którym świadomie pozwalamy sobie na zwierzęce odruchy, instynkty nad którymi już nie chcemy mieć kontroli? Materialny świat bierze górę nad uczuciowym, a wartości, które prawdopodobnie miały na celu wsparcie więzi partnerskich, samokontrolę, zaufanie międzyludzkie, przestają mieć znaczenie. Nadrzędne stają się egoistyczne pobudki i powierzchownie piękne opakowania w postaci ludzkich ciał. Młodość jest kultem, jest szaleństwem, nieposkromionym, dzikim żywiołem. Wszyscy chcą być młodzi, więcej wolno. Można popełniać błędy młodości. Hulajnoga, hulajdupa, a piekła nie ma. Celowo czy nie, dążymy do seksualnej bigamii. Być może dlatego, że na przyszłe pokolenie dzieciaków prawdopodobnie przypadnie po jednym rodzicu, dziś tyle osób odstępuje od decyzji rozmnażania w ogóle.
Jeśli tak jest faktycznie, ludzie przestaną płodzić ludzi, staniemy się najpierw gatunkiem zagrożonym, potem nie będzie nas wcale. Nastąpi przewidywany koniec świata, do którego tymsamym dążymy. A to da szansę narodzić się światu na nowo, człowiekowi pozwoli ponownie odkryć koło i zatoczyć je, aż po ponowne zatracenie człowieczeństwa, które kocha już tylko siebie - bez wzajemności.

piątek, 20 maja 2011

sens życia kobiety kontra inne podniety

 
Obserwując młode dzieciate kobiety patrzę na nie z pewnym nieskrywanym współczuciem. Umęczone, z zaniedbaną fryzurą i obwisłymi cyckami uganiają się za swym dzieciem, co naciera w sklepie między półkami. Podczas wizyty w parku miejskim zasiadam na ławce w module przeznaczonym dla pykających szlugi ku wolności, z wyboru. One zaś w części specjalnej, ogrodzonej, z zawartością piachu i rzygawicznie pędzących wkoło karuzeli. Mam serce, w pewnym sensie odczuwam litość. Mamy zaś odnoszą się do nas, młodych, atrakcyjnych, bezdzietnych, z pewną pogardą. Że niby co ja mogę wiedzieć o życiu, dopiero jak urodzę, to się dowiem, pohytam wszelkie mądrości i uczucia dotąd mi nieznane. Kto w tej żeńskiej cichej rywalizacji czuje się pewniej? Te bezgranicznie niezależne i bez obowiązków aż po grób, czy bezwzględnie kochające , noszące utrapienie, a zarazem szczęście na swych rękach?
Środek maja, słońce praży, a niebo bezchmurne nade mną. Wrzucę laptopa do torebki, pójdę na drinka ze świeżych owoców i popracuję, myślę. A że żadna piszczałka wołająca o jeść i kupę, w domu mnie nie trzyma, wskakuję w buty, szminkę i wychodzę. Zasiadam w miejscu godnym obserwatora ulic, zamawiam napój z wkładką, odpalam komputer i papierosa, gotowa do grafomańskiego opisywania zastanej rzeczywistości. Do stolika obok przysiada się całkiem przystojny mężczyzna, spogląda na moją twarz, nogi... aż tu chuj wszystko strzelił i to dosłownie, bo facet nim najwyraźniej nieroztropnie szarżował. Dosiadła się do niego żona z żelowymi paznokciami i dwie pociechy, co im się loda zachciało teraz akurat. Tato składa zamówienie reprezentując głosem całą rodzinę (trzeba było poprosić o loda kilka lat temu, obeszłoby się bez tego całego ambarasu – komentuję sama sobie). Miałam spędzić przyjemne popołudnie, a teraz w pośpiechu wyhylam szklankę zniesmaczona i zirytowana zakłócającymi spokój dzieciakami. Krzyczą w niebogłosy, a matka zamiast przywiązać te sraluchy do krzeseł i zakneblować im usta, grzebie sobie w paznokciach. I tak do końca dnia czułam się osaczona i przerażona wizją macierzyństwa. Wróciłam do domu, by posłuchać ciszy i porobić nic. Gdyby teraz do mojej sypialni, enklawy spokoju wtargnęło cokolwiek co oddycha i ma mniej niż metr pięćdziesiąt, zapewne wizualizowałabym jak roztrzaskuję swoją głowę o ścianę.
Niedojrzała i pusta – myślą teraz matki, czytając me nieprzenikliwe wypociny. Spokojnie, wszystkie zepsute, bezdzietne panny dołączą w końcu do waszego grona (albo większość, tak myślę-chyba-nie wiem). Bo jeśli nie, to kogo będą kochać, kiedy je porzuci kolejny ukochany, komu będą pokazywać zdjęcia z czasów młodości, dzielić się przeżyciami, doświadczeniem, całować na dobranoc. Kto zaopiekuje się na starość, lub chociaż odwiedzi z paczką lekarstw w siedemdziesiąte urodziny..?

środa, 13 kwietnia 2011

poudaję kierownika asystując z dywanika

Mimo iż życie w związku doświadcza i bezwzględnie ukazuje, że nie jest bajką, wciąż snujemy własne historie oparte na treści baśni. Przekaz jest dość prosty, piękna i bestia, podział ściśle określony, wiadomo kto jest kto. Niestety w realu nie każdy badman, to batman.
Niezależnie czy kobieta jest atrakcyjna, wykształcona, ambitna, czy nie jest, gdzieś pod skórą podnieca ją myśl o gniewnym, wzburzonym kochanku. Wyobraźnia skłania się ku nader przystojnemu, wysokiemu mężczyźnie, z lekka niedogolonym zarostem i tzw. silnym charakterem. Ten rozjuszony kowboj o stanowczej osobowości, niedostępny, przez co mocarnie pociągający, włada myślami dziewcząt,co zwykle nie podlega kwestii wieku, czy praktyki. Teoretycznie, niewiasty na widok faceta o złej sławie powinny wiać. Zamiast tego działa on na nie, jak lep na muchy. Chcąc tego czy nie, kobieta czuje, że to właśnie przy niej nastąpi cudowne ozdrowienie. Poczwara stanie się motylem, a potwór przeobrazi się w księcia. Przez chwilę nawet sam delikwent się daje na to złapać. Dumny, pełen wiary i (o zgrozo) nadziei, posuwa białogłowę ku pokrzepieniu serc kobiet, w imieniu wszystkich mężczyzn całego świata. Łajdak sam w sobie afrodyzjakiem. A kiedy wypoci się na drobny, optymistyczny gest, radość ogarnia damskie wnętrze, niczym matkę bekające po posiłku niemowlę ('podarował kwiatka i otworzył mi drzwi jak wychodziłam z auta, udało się, jest dobry i kocha'). Przygarnięcie chama, działa na panny niemal jak chemiczny narkotyk. Wyniszcza od środka, lecz daje powierzchowne, ulotne złudzenie szczęścia. To jak walka o wielką wygraną plus pociągający rodzaj bólu, kiedy kochasz kogoś niedostępnego. Zakochana kobieta wmawia sobie, iż związek z arogantem jest wart cierpienia, które zadaje. No bo skoro zwyciężyła w konkursie na miss gbura, to przecież nie podda się oddając koronę potencjalnej następczyni. Im więcej czasu mija, tym korona mocniej ciąży. Facet nie przestaje stawiać wygórowanych wymagań, kobieta pręży się, piękni i stara, ścierając szkliwo z zębów. Głaszcze go i chwali, dopingując, prosząc przeprasza, że taka jest i że w ogóle jest. Ona jemu specjalnie nie przeszkadza, bo jako arbitralnemu i odpornemu mężczyźnie, wszystko uchem wlatuje, tyłkiem wylatuje. Jego partnerka gotuje i jada, rozchyla nogi, robi zakupy, spotyka się ze znajomymi, prasuje koszule i podejmuje się lub rezygnuje z pracy, a wszystko dzieje się, gdy on ma na to ochotę. W odpowiedzi otrzymuje, że ubrania nadal wygniecione,i że weź ty się pierdolnij w głowę tym żelazkiem to może zmądrzejesz, oraz że nie opowiadaj kawałów przy moich kumplach, bo ci nie wychodzi i zabierz stąd tę zupę, lepiej grzej pieroga. Potem opowiada zaniepokojonej przyjaciółce, że bywają gorsze momenty, jak to w życiu, ale nie jest aż tak źle, i że przedwczoraj prawie poszli razem do kina. Szepcze sobie w myślach, że znajoma jest zazdrosna zapewne i tak pieprzy, bo sama nie ma faceta.
Płeć słabsza lubuje się w historiach o postaciach z filmu, które muszą być wpierw potworami, by potem przeobrazić się w bohaterów. Każda chce być tą jedyną i wybraną, co zbawi świat, poczynając od swojego brutala. Szukanie bestii do poskromienia, staje się cichą misją wielu kobiet. Pościerane łokcie, od przepychania, w kolejce do serca wytypowanego do przemian interesanta, najwyraźniej nie zrażają kobiet. Rodzaj adrenaliny dla ascetek, sposób na bezkarne umartwianie się, oznaka naiwności, słabości i próżności.., wszystko jedno. Dlaczego ego mężczyzn ignorantów nie przestaje być modne, a kobiety wciąż się w nie chętnie ubierają? Może z tego samego powodu, dla którego kupują sukienki, na które je nie stać, by zostać z nich później rozebrane.., po prostu, przyznasz się do tego, czy nie, kobiecy świat orbituje wokół świata mężczyzn.


czwartek, 11 listopada 2010

facebóg / lubisz to



bywa, że irytuje mnie facebook, ale.
tych wszystkich postaci na mojej tablicy co sobie wciąż przyklaskują nie lubię ale znoszę. natomiast tym co wypisują oraz wygadują jaką ignorancją na portal są obdarzeni i każdego dnia zostawiają po sobie oświecone komentarze, czasem mam ochotę trafić prosto w monitor. w porządku, zarzucisz mi, że sama do nich należę, otóż nie. tkwię gdzieś tam jedną stópką, nogą, ba, korpusem. bez bicia jednak przyznaję, że ten pudelek alternatywny, bywa dla mnie atrakcyjną pożywką psychologiczno-socjologiczno-logistyczno-fizjologiczną. zawieszam na nim oko na pięć minut do godziny, ustawiam się przy jego pomocy, np. z tą lub tamtą, a gdy się widzimy oralnie wertujemy skandaliki wspólnych znajomych. 'tak, wiem, że się rozstali.... oooo a tego nie czytałam... o tak, widziałam te fotki, nieźle się suczysko wylaszczyło...' obgadujemy? tylko rozmawiamy o kumplach. zresztą sami pozostawiają nam niewielkie pole manewru do opierdalania dupska, obnażając się na bieżąco w internecie. w zasadzie jest to jakiś sposób. jak się sama wyśmieję, ten sam żart w ustach pozostałych przestaje być przezabawny. może kiedy przyznam na facebooku, że załapałam się na bulimię, znajomi przestaną mi się przyglądać, gdy wracam z kibla w restauracji i ukradkiem obwąchiwać moje palce..?
jest grupa osób, które pichcą muffiny, mam wrażenie głównie, by wrzucić ich fotografię na portal, gdy są jeszcze gorące. potem się dzielą co wjebali na obiad, a co na kolację, że kupili papier toaletowy w motylki oraz iż piją trzecią dziś kawę. to ważne! nie wolno również zapomnieć o facefucku, podczas zakładania z partnerem kłódki na moście zakochanych, cyk cyk, jeb jeb i fota zrobiona z ręki zacieszona, relacja na żywo i w czasie rzeczywistym. zaraz sto pięćdziesiąt siedem kliknięć 'lubię to' i dziesiątki komentarzy, same ochy achy i inne okazy uznania. no bo oczywiście masz kilkuset znajomych na fejsie, nie? uf, kamień z serca, nie wiem czy wiesz o czym mówię, ale przynajmniej jesteś autentycznie towarzyski.
w sekcji pt. informacje, około sześciedziesiąt dziewięć procent uczestników tegoż realy reality, ma wypisany jakiś bełkot o kubusiu puchatku i łapce tygryska... wtf? czy chociaż przez chwilę zastanowiłeś się, czy to cię naprawdę interesuje,czy to twoja ironia taka, prowokacja, refleksja..?  przecież to gorsze niż automatyczne podążanie za debilem co się przechadza na czerwonym świetle przez ruchliwą jezdnię.
dział fotograficzny, rzecz jasna wiedzie prym. wakacje w tunezji/ nowy chłopak/ nowe buty / pieczary w sosie własnym/ nowo poznany vip/ zakupiona karbownica do włosów.... pokaż, daj oczy nacieszyć, może się zainspiruję. kiedy już użyjesz karbownicy, podejdź do lustra i zrób zdjęcie, no wiesz jak, tak żeby się lampa odbiła, żeby artyzmu dodać nieco. zrób z lekko rozchylonych ust dzióbek, wciągając policzki i utnij kawałek uda w fotoszopie. i co ilu twoich ziomeczków lubi to, gdy wyginasz się w tej ociekającej twoim seksapilem pozie? tylko tylu? nie pękaj, następnym razem postarasz się bardziej,a to się skasuje.
może brzmię jak rozirytowana dama bez (naszej)klasy, ale nie, mi się to podoba, tak. rzeczywiście rażą, niektóre nonszalanckie gesty, jak odejmowanie sobie kilku lat, by łatwiej się rwało łatwe młode sikorki, czy wpisywanie, że gra się w teatrze, tylko dla tego, bo ma się kolegów którzy w nim grają. ale co tam, jeśli w rzeczywistości twoje życie jest szare, to je sobie chociaż w internecie pomaluj.
kiedy nie chcę, No login i nie czytam. skoro tam zaglądam to znaczy, że jest i dla mnie jakiś skrawek nieodpartej przestrzeni. korzystając z facebooka kilkoma znajomymi zdołałam się zachwycić, paru udało się znielubić. jak w życiu... bo teraz to już jest trochę nasze nowe inne życie, lepsze, z wyselekcjonowanymi klatkami, obrazkami które wolno nam osobiście powybierać, powklejać, według uznania pousuwać. tam nie ujrzysz cellulitu na mej dupie, nie zaglądniesz do mojej pustej portmonetki i nie pokażę ci jak mi źle, gdy mężczyzna zdradza. dostaniesz wyłącznie dawkę mego powodzenia, same ekskluzywne ujęcia, żebyś wiedział jak się bez przerwy idealnie bawię, jak wspaniale wyglądam, gotuję, wyglądam kiedy gotuję...
możesz się tego wypierać. tylko po co obrażać się na zastany świat, przecież można się w niego po prostu zabawić.

sobota, 25 września 2010

będzie cię kochał bezintersownie, o ile...

Wszyscy pragną miłości. Głośno lub skrycie, każdy marzy o osobie, która ogrzeje ciałem lub wspólną herbatą, zimowy poranek, albo wyleje na głowę kubeł zimnej wody, w razie gdy zajdzie potrzeba. Boimy się samotności w pojedynkę, chcemy towarzysza, który będzie się przez nią przedzierał, razem. Choćbyśmy usilnie się wypierali poszukiwania uczucia, kiedy już nas ono zastaje, dajemy się porwać, z pocałowaniem ręki...
Z tymi pocałunkami tak mają zwłaszcza kobiety. Od dziecka czyta się nam i opowiada bajki o królewnach śpiących, śnieżkach, kopciuszkach, na ziarnkach grochu, księżniczkach z wierzy... One zawsze cierpią, są zagubione, nieporadne... generalnie ich życie jest pozbawione sensu dopóki nie przybędzie wspaniały, silny książę. On muska wtedy, którąś z tych kruchych ślicznotek ustami, po czym porywa ją i wędrują w siną dal, na zawsze razem. Ponoć żyją długo i szczęśliwie, czego nikt w żadnej bajce nie uściślił, jak i dlaczego. Od urodzenia wpajają tylko, że mamy czekać na wybawcę, a potem to już z górki.. Dopiero po latach, gdy zderzamy się ze światem rzeczywistym, okazuje się, że owszem, jakaś górka jest, ale łatwo się z niej spierdolić. I po przebytym wstrząśnieniu mózgu należałoby otrzepać się, z tej zakodowanej pod kopułą bajki. Ale nie! Tak głęboko osadziły się wizualizacje o księciu bez skazy, że choć się do tego nie przyznasz, wciąż go oczekujesz ('najwyraźniej to nie był ten'). Zresztą, o tym jak kochają kobiety jest powszechnie wiadomo. To jak kocha płeć przeciwna (kochaniu?) ? Oczywiście są różne typy mężczyzn, ale uogólnijmy je, lubimy to. Od razu pominę nie heteroseksualnych i bezwzględnie oddanych romantyków, bo z tymi pierwszymi mam zbyt mały kontakt,żeby ich bezkarnie oceniać, a drudzy nudzą na starcie i są, z góry zakładam, okropnie brzydcy i niepociągający, albo nie ma takich wcale...
Nasuwa mi się myśl o kochasiu. Facet o przeciętnej urodzie, dla jednych przystojny, inni twierdzą, że nie. Zakochuje się (!) w dziewczynie, która imponuje mu intelektem, czy dowcipem. Lubi ją trzymać za rękę, rozmawiać i chodzić wspólnie na basen. Ot związek dwojga ludzi, co się kłócą i godzą, w końcu się rozstają lub wydają na świat dziecko z pękniętego kondoma i jakoś się wiedzie dalej. Nie ma fajerwerków, lecz kochaś jest optymistą, a jego panna realistką więc sobie radzą. Wzloty nie są za wysokie, a upadki to tylko z lekka poobdzierane tyłki, co do wesela się zagoją. Zdrowy układ, że aż niewielu nas, znerwicowanych i poszukujących silnych wrażeń, stać.
Kolejny to narcyz. Ten to potrafi człowieka, swoim sposobem bycia, zirytować. Zakompleksiony jak cholera, a minę ma jak gdyby nie był wstanie pomieścić ogromu zalet, które w nim drzemią. I właśnie tymi ów cudownymi cechami, pragnie onieśmielić i obdarzyć swą kobietę. Stąd wybiera tą, która owego podarunku potrzebuje. Spełnia wymagania, gdy jest od niego mniej mądra, mniej bystra, mniej oczytana i mniej wszystko oprócz atrakcyjna. Ona musi być piękna, gdyż pieprzący ją wzrok kumpla, niezwykle dowartościowuje naszego interesanta. Narcyz napawa się jej wytrzeszczem oczu, kiedy on prawi, ona słucha. Jest przez nią bezustannie podziwiany, notorycznie chwalony, komplementowany. Daje mu się miziać zawsze (!) kiedy on ma chęć na seksualną grę. Jemu satysfakcję daje spust i upust. Spust, to wiadomo, jak wyżej, a upust to regularne wylewanie morza refleksji, owianych słowami, co to on sam nie zna do końca znaczenia. Znajomym tego gościa, jego mowa jednym uchem wlatuje, drugim wylatuje (no bo ileż można?!), za to wybrance przenigdy się nie nudzi (mów mi jeszcze). W związku z tym para ta się uzupełnia, mimo iż cała energia skoncentrowana jest na nim. Ona jest zadowolona, gdyż złapała pana boga za nogi, a on... bo to jego nogi, a wszystko co jego powinno być oklaskiwane. Najlepiej cyckami nielichej z twarzy niewiasty.
Następny jegomość w kolejce, to taki, który uważa, iż im więcej czuje, tym zwyklejszy się staje. Ten typ jest pożądany przez kobiety różnej maści. Ponieważ jest nieco niedostępny i tajemniczy, każda wierzy, że go rozgryzie i usidli (właśnie ona!). Nie pali się on do zarywania dziewcząt, ale mocno łechcą go ich zaczepki. Oczywiście odpowiada na nie w pełni świadomie i niejednoznacznie, bo jeszcze by się odkrył, zbyt. Boi się głębszego uczucia, gdyż gra twardziela. Przecież prawdziwie kochając mógłby odkryć swą wrażliwszą, elastyczniejszą naturę. Wiąże się z pannami od czasu do czasu, lecz to nigdy nie jest 'to'. Nie chce dopuścić żadnej do swojego, jakże wielce skomplikowanego wnętrza ('i tak mnie nie zrozumiesz'). Ona jest z nim, bo kocha, bo to wyzwanie, bo jest matką cześć tereską z kalkuty, co to go od wszelkich wewnętrznych rozterek uwolni. Kiedy on raczy ją swoim towarzystwem, ona skacze wokół niego jak wróbelek na wiosnę. Natomiast kiedy on 'potrzebuje ciszy' (czytaj; nie chce mi się ciebie widzieć, dopóki nie zachce mi się ciebie widzieć), ona tupta po cichutku, ostrożnie, na paluszkach...
Kompilacja tych dwojga kojarzy mi się trochę, jakby (hmm, jak to ująć, by nikogo nie urazić..) przygarnąć sobie dałna. On sam nie wie na czym mu zależy (chyba, że chce loda, to wie), a ona uśmiecha się tylko w jego towarzystwie, gdy on jej na to zezwoli. Potem idzie w kąt i czeka na kolejne zaproszenie. Już sama nie wiem kto kogo tu sobie przygarnął, w każdym razie układ upośledzony.
Można by się tu jeszcze pogimnastykować nad rodzajami penów, tfu, tzn panów, ale po co?! Przecież puenta i wnioski pozostaną te same ; Poczytaj jej na dobranoc mamo … Tylko proszę, nie o księciu zbawicielu. Bo przez sny o podróżach na jego koniu, choćby chciała, nie potrafi teraz twardo stąpać po ziemi.


środa, 8 września 2010

szał bez pał

lubię mężczyzn. Przebywać wśród nich, dyskutować, żartować i mieć. Gdybym mogła urodzić się jeszcze raz zaszczycona możliwością dokonania wyboru, czy w ponownym życiu stąpać mam na silnych męskich nogach, czy zgrabnych kobiecych, bez zastanowienia biorę te owłosione.
Ogółem napomknę tylko, że facet nie ma obowiązku ich regularnego golenia (tak jak i rąk i bikini i pach i brwi i wybielania odbytu...). Nawet to, iż nie otrzymuje co miesiąc krwawego bonusa z załączonymi bólami wszystkiego, oraz że nie ma opcji na rozszarpywanie dziurki przez wielkiego kurczaka (potocznie akt zwany porodem, ale chciałam obrazowo), to nawet nie to...
charakter. Wznosząc się na wyżyny swego uwielbienia dla płci przeciwnej, mężczyźni sterują. Oni budują, my pomieszkujemy. Nie ma żadnej Pani Bozi, jest Pan. A tabunom chłopaków co się z poświęcenia dla świata wieszali na krzyżach, panny ewentualnie wycierały z czoła pot.
Już w przedszkolu podczas wystawianych jasełek, byłam podwkurwiona, kiedy grałam matkę boską, a wszystkie dary składano na ręce kolegi- józefa. Mnie gratulowano tylko, że dziarsko urodziłam fantastycznego chłopca. To zła rola była. za długą musiałam wciągnąć na siebie sukienkę, jako maria (i wtedy już nie taka boska).
Nie przypominam sobie nawet imienia żadnej lwicy z 'króla lwa', same simby i mufasy porządziły.
Ale nie obciążam winą facetów (good for you). Grunt to umeblować swoje życie i zasiąść w najwygodniejszym fotelu. Od czasu do czasu zmieniać obicie i siedzieć zamiast truć dupę kobicie. I tak postępują mężczyźni. A one? Panie chodzą i gdaczą (nawiązanie do wyżej wspomnianego, wyskakującego kurczaka...). Zresztą, nie miałam na celu (nie?) ujmowania zalet kobietom, łatwo się w tym rozpędzić, wróć. Chodzi o mężczyzn. Tych przeze mnie uwielbianych. Lojalnych, silnych, wrażliwych, bystrych, interesujących (tacy istnieją, tylko nie chciej ich do końca poznawać, bo przestaną.) Dzisiaj jestem bezpłciowa, byle jaka i nie oceniam ludzi po zawartości gaci, a całej reszty. Tak się ze sobą umówiłam. Kolokwialnie olewam regres, istnieje tylko dziś i wszystko co potem, nie będę się nad przeszłością tu rozwodzić, zbyt. Po prostu kiedyś biegałam z chłopakami na boisko palić szlugi, pluć pod ławkę i chwytać nowe bluzgi, a teraz coraz rzadziej to wychodzi. Minęło parę lat i spontaniczne ustawki się posegregowały. Są takie gdzie panowie decydują, że 'zabieramy dziewczyny', ale wtedy się chodzi w parach pod rękę, już nie pluć (chyba, że w kondona). Druga możliwość, to ustawka nie z , a na dziewczyny. Jedni się bawią bez granic, inni 'tylko patrzą i tylko flirtują'. I wreszcie spotkanie, do którego zmierzam, to dziewczyńskie, ofkors.
(głęboki oddech i...) Nie miałam okazji uczestniczyć w wielu wieczorach ,' szał bez pał', o nie. Poszukując jednak wrażeń (coo?) … inaczej, nudząc się bez planów na sobotni wieczór, nagięłam swe upodobania. Znalazłam się pośrodku kilku postaci, iście kobiecych. Pięknych, szczupłych, seksownych. Kilka godzin upłynęło na aktywnym rozmawianiu. Oczywiście przewinęło się bardzo, bardzo wiele tematów. A między innymi; kocham swojego mężczyznę/ wkurwiają mnie mężczyźni, mam ich dość/ marzę o takim mężczyźnie, który... / nie lubię kiedy mężczyzna.../ a mój robi to, a mój tamto, a kiedyś to było tak, a teraz inaczej, a co będzie...<rzyg>
Gadanie o nowościach filmowych/ polityce/ obrazach clouda moneta/ nowinkach architektonicznych w mieście, niekoniecznie, ok, rozumiem. Ale, żeby ani słowa o lejdi gadze, nic o
fluorescencyjnych kredkach do oczu z sephory, miejscówkach z niedrogim lecz pysznym żarciem albo wschodzącym w tv reality..? nie? a co ja wykupiłam abonament z rozmowami o mężczyznach gratis?! I tak wyrwało się dziewczę z domostwa, by zaczerpnąć świeżego powietrza, poczuć zapach obcych, niż swego faceta skarpet. Każda z ów obecnych otrzymała niezbędnik, pakiet informacji o nałożnym koleżanki (tej z lewej i tej z prawej i co siedzi vis a vis). Z wrażenia mi cyce opadły na podłogę, a że siedziałam na niewysokiej pufie, roztrzaskały się o posadzkę i już można było zacząć płakać nad rozlanym mlekiem. Pokój napełniał się białą cieczą po kostki, sufit się kurczył. Zaglądnęłam za szafę, pod zlew, wannę, w poszukiwaniu ratunku. Panny wylewały mleko wiadrami przez okno, przechodnie unosili ręce w górę, dziękując panu bogu za darmowe mleko, zesłane z nieba, co się chwali w kryzysie. Zaaferowane kobiety szarpały się z potężną kałużą rzucając luźno pod nosem, jak lubią być całowane w szyjkę, albo że podoba się u faceta jak ma większy palec na stopie obok kciuka... Spontanicznie zawinęłam się w firankę (co będzie, to będzie), czekam i nic, to skaczę. Unosiłam się w wolnej przestrzeni przez bliżej nieokreśloną chwilę, kątem oka obserwując jak młode kobiety walczą w mleku (kto zgadnie o co , ten dostanie milkywaya), jakieś dzieciaki wymiotują, bo mają nietolerancję laktozy, a kilka kotów żre z kałuży na zapas. Wreszcie grunt pod stopami. Wkroczyłam z impetem przez zamknięte okno, do mieszkania na dwunastym piętrze. Oooo tak, jest wysoko! Zaglądam to tu ,to tam badawczo i już wiem. Jestem u siebie (lecz nie u mnie). Siedzi kilku gości, wyrywają sobie mp3 z ręki, bo każdy ma jakiś utwór odkryty na nowo. Ukradkiem zmierzam do kuchni, lodówa jest, zimne piwo jest, no to chlapnę sobie, potem ogarnę sytuację.
no..to pohytałam. Obudziłam się rano, nie wiedząc jeszcze gdzie, ale powoli kojarząc z kim (z kim basinger?!). Na podłodze kiepy, papierki, frytki z ketchupem, monety, płyty, gazety...
Uśmiecham się do swojego kaca... ach jak swojsko, naturalnie, a jakie obrazy wspominkowe przewijają się przez przyjemnie obolałą głowę. Mężczyźni unoszą leniwie swe członki; ręce i nogi w nieobowiązkowej kolejności. Podnoszą się z wszelakich kanap i sof, śmieją się od rana, przybijają piątki. Wciągają jajecznicę i rozchodzą się do swych domów. Byt kawalerski aka singielski, czy zaawansowany związek ; dobrze jest pożyć, pobyć, pomówić z kimś innym, o czymś innym niż twój luby, o twym lubym, z twoim lubym. kiedy już się widzim w iście żeńskim gronie, to pozwól sobie (albo mi!!) od Niego odetchnąć. ucz się od swojego mistrza Kobieto. Twój mężczyzna to potrafi. amen.