piątek, 20 maja 2011

sens życia kobiety kontra inne podniety

 
Obserwując młode dzieciate kobiety patrzę na nie z pewnym nieskrywanym współczuciem. Umęczone, z zaniedbaną fryzurą i obwisłymi cyckami uganiają się za swym dzieciem, co naciera w sklepie między półkami. Podczas wizyty w parku miejskim zasiadam na ławce w module przeznaczonym dla pykających szlugi ku wolności, z wyboru. One zaś w części specjalnej, ogrodzonej, z zawartością piachu i rzygawicznie pędzących wkoło karuzeli. Mam serce, w pewnym sensie odczuwam litość. Mamy zaś odnoszą się do nas, młodych, atrakcyjnych, bezdzietnych, z pewną pogardą. Że niby co ja mogę wiedzieć o życiu, dopiero jak urodzę, to się dowiem, pohytam wszelkie mądrości i uczucia dotąd mi nieznane. Kto w tej żeńskiej cichej rywalizacji czuje się pewniej? Te bezgranicznie niezależne i bez obowiązków aż po grób, czy bezwzględnie kochające , noszące utrapienie, a zarazem szczęście na swych rękach?
Środek maja, słońce praży, a niebo bezchmurne nade mną. Wrzucę laptopa do torebki, pójdę na drinka ze świeżych owoców i popracuję, myślę. A że żadna piszczałka wołająca o jeść i kupę, w domu mnie nie trzyma, wskakuję w buty, szminkę i wychodzę. Zasiadam w miejscu godnym obserwatora ulic, zamawiam napój z wkładką, odpalam komputer i papierosa, gotowa do grafomańskiego opisywania zastanej rzeczywistości. Do stolika obok przysiada się całkiem przystojny mężczyzna, spogląda na moją twarz, nogi... aż tu chuj wszystko strzelił i to dosłownie, bo facet nim najwyraźniej nieroztropnie szarżował. Dosiadła się do niego żona z żelowymi paznokciami i dwie pociechy, co im się loda zachciało teraz akurat. Tato składa zamówienie reprezentując głosem całą rodzinę (trzeba było poprosić o loda kilka lat temu, obeszłoby się bez tego całego ambarasu – komentuję sama sobie). Miałam spędzić przyjemne popołudnie, a teraz w pośpiechu wyhylam szklankę zniesmaczona i zirytowana zakłócającymi spokój dzieciakami. Krzyczą w niebogłosy, a matka zamiast przywiązać te sraluchy do krzeseł i zakneblować im usta, grzebie sobie w paznokciach. I tak do końca dnia czułam się osaczona i przerażona wizją macierzyństwa. Wróciłam do domu, by posłuchać ciszy i porobić nic. Gdyby teraz do mojej sypialni, enklawy spokoju wtargnęło cokolwiek co oddycha i ma mniej niż metr pięćdziesiąt, zapewne wizualizowałabym jak roztrzaskuję swoją głowę o ścianę.
Niedojrzała i pusta – myślą teraz matki, czytając me nieprzenikliwe wypociny. Spokojnie, wszystkie zepsute, bezdzietne panny dołączą w końcu do waszego grona (albo większość, tak myślę-chyba-nie wiem). Bo jeśli nie, to kogo będą kochać, kiedy je porzuci kolejny ukochany, komu będą pokazywać zdjęcia z czasów młodości, dzielić się przeżyciami, doświadczeniem, całować na dobranoc. Kto zaopiekuje się na starość, lub chociaż odwiedzi z paczką lekarstw w siedemdziesiąte urodziny..?

9 komentarzy:

  1. "Mamy zaś odnoszą się do nas, młodych, atrakcyjnych, bezdzietnych, z pewną pogardą." Mam wrażenie, że pogarda skierowana jest w kierunku przeciwnym. Chyba jestem bezstronny w tej ocenie. Jestem mężczyzną (dodam, że bezdzietnym dla porządku). Słaba wydaje mi się ta "teoria umysłu" i w dodatku płytka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie myślenie na okres między 20 a 40. Ale pomyśl - mimo całej swojej "atrakcyjności" już lada dzień będziesz coraz bardziej przezroczysta. I najczęściej będziesz przebywać jedynie w towarzystwie laptopa. Jeśli wartość życia postrzegasz jedynie w zewnętrznym wizerunku, w walce z grawitacją - co uważasz widać za największą wadę wszystkich mamusiek to lada dzień wpadniesz w karuzelę silikonów, botoksów, masaży. I myślę, że będzie Ci żal, że nie masz obok siebie zasmarkanego noska na poziomie poniżej metr pięćdziesiąt, który mogłabyś wytrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  3. do komentarza powyżej - Ty w ogóle czytałaś tę notę? Nic nie zrozumiałaś.

    OdpowiedzUsuń
  4. Proszę pisz częściej!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pisz pisz czekaaaamy,spragnieni.

    OdpowiedzUsuń
  6. Najgorszy jest strach przed życiem w bezdzietności. Nie jest to w naszym kraju popularne, więc nie wiemy, boimy się tego, stąd często ucieczka w dzieci. Przed nieznanym. Może się to kiedyś zmieni, i ludzie nie będą się bali żyć bez dzieci. Ja tam np. już się nie boję, mimo że wszyscy moi przyjaciele, znajomi, także młodsi, są już dzieciaci. Uważam że trzeba być wolnym i słuchać siebie. Naprawdę mocno wsłuchać się i naprawdę robić dokładnie to co mówi Nam nasze serce, a nie cały świat dookoła. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Polecam książkę "Kobieta bez winy i wstydu", fajna analiza patriarchatu ...
    http://zenforest.wordpress.com/2007/11/22/kobieta-bez-winy-i-wstydu/

    OdpowiedzUsuń
  8. Ty piszesz te słowa wyrażając swoje uczucia czy po prostu masz ochotę wcielić się w jakąś rolę i to robisz? Bo w następnym poście w pewnym sensie zaprzeczasz temu co tu napisałaś.

    OdpowiedzUsuń
  9. blog wyraża opinię autora jedynie w dniu dzisiejszym. nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym. ponadto autor zastrzega sobie prawo zmiany poglądów, bez podawania przyczyny.

    OdpowiedzUsuń